niedziela, 16 lutego 2014

Nikt.





Do mojej świadomości pogrążonej w gęstych oparach męczących snów, odbierających bardziej, niż dających wytchnienie po dniu smutnej rzeczywistości, zaczęło przenikać uczucie bólu zlokalizowane w środkowej części kręgosłupa. Pół świadomie zmieniłem pozycję, czyli przekręciłem się na drugi bok, niewiele to pomogło, a wręcz przeciwnie, teraz doszedł jeszcze ból w ramieniu wyeksploatowanym ponad miarę przez szycie na linii produkcyjnej w sławnym, amerykańskim koncernie o trzyliterowej nazwie.

W otaczających mnie ciemnościach sięgnąłem po komórkę, aby się zorientować która jest godzina.

Tym razem była szósta rano, nie jest najgorzej, ostatnimi czasy zdarzają mi się pobudki w dość szerokim przedziale czasowym, a mianowicie pomiędzy drugą w nocy, a szóstą rano.

Jedyną metodą na pozbycie się bólu pleców jest w moim przypadku, wstanie z łóżka. O ile nie jest to kłopotliwe o szóstej rano, o tyle ciątanie po mieszkaniu od drugiej w nocy nie wchodzi w rachubę, bo moi współmieszkańcy, którzy udzielili mi gościny, zasługują na nocny wypoczynek.

Z niemałym trudem dźwignąłem się z łóżka i przystąpiłem do porannych rytuałów, czyli zaliczyłem wszystkie czynności charakterystyczne dla łazienki, przygotowałem sobie kawę, stąpając na paluszkach aby nie zakłócać panującej dokoła ciszy o tak wczesnej porze, wróciłem do pokoju i uruchomiłem komputer.

Ponieważ jestem zatwardziałym palaczem z kilkudziesięcioletnim stażem, nadeszła pora na porannego dymka. Od kilku miesięcy oddaję się tej niezaprzeczalnej przyjemności bardzo okazjonalnie, to znaczy jak wpadnie mi jakaś przypadkowa złotówka, mogę zakupić cygaretkę i delektować się nią przez cały dzień.

Jako że w obecnej chwili mieszkam na trzecim piętrze, poranny dymek łączę z poranną gimnastyką – zejście po schodach – przerwa na dymka – wejście po schodach – koniec gimnastyki.

Jak wspomniałem wcześniej nie śpię najlepiej, w związku z tym w takich momentach przychodzą mi do głowy różne pomysły, niektóre bardzo niedorzeczne, o czym świadczy ten tekst. Uwielbiam czytać i zawsze marzyłem o pięknym pisaniu, niestety nie zostałem do tego stworzony. Jeśli uda mi się zrealizować to niedorzeczne, „twórcze przedsięwzięcie” okaże się że tak naprawdę do niczego nie zostałem stworzony i nie wiadomo po co żyję.


Byłem nikim, jestem nikim i nikim umrę, więc nie ma żadnych powodów aby taka opowieść powstała, a tym bardziej żeby kogokolwiek mogła zainteresować, niemniej jednak została przeze mnie rozpoczęta i postaram się dotrwać do końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz