sobota, 8 lutego 2014

Dobro wspólne dla każdego



„Powinienem zacząć od wyjaśnienia, że dobro wspólne to nie tylko zasoby. To zasoby plus społeczność, plus zestaw norm i reguł stosownych do zarządzania nimi. Możemy to nazwać pakietem socjoekonomiczno-biofizycznym (ekosystem) – trochę jak ryby, staw i roślinność wodna. Mają sens tylko w komplecie i zapewne nie będą w stanie przeżyć oddzielnie, bo są od siebie wzajemnie zależne. Zapewne właśnie dlatego konwencjonalna ekonomia ma takie problemy ze zrozumieniem pojęcia dobra wspólnego. Nie może zrozumieć, jak społeczność, zamiast jednostki, może być podstawowym poziomem odniesienia. Dobro wspólne odnosi się do całości – uznając  jednostkę i społeczność za wzajemnie zagnieżdżone i przenikające się. To jest metafizyka wielce różna od neoliberalnej, uznającej jednostkę za suwerena.


Dobro wspólne wymaga od nas także wykroczenia poza swojskie dychotomie życia codziennego – „publiczne” kontra „prywatne”, „jednostkowe” kontra „kolektywne”, „obiektywne” kontra „subiektywne”- do zobaczenia ich w bardziej zintegrowanej strukturze. Takim syntetycznym skrótem myślowym będzie „kolektywny indywidualizm”.


Ale ten termin nie oddaje emocjonalnego i psychicznego wymiaru dobra wspólnego, które w istocie jest osobistą postawą, tożsamością i doświadczeniem. Członkowie społeczności kochają i potrzebują dobra wspólnego, a co najmniej zależą od niego.


Z tego czerpią motywację, aby być jego świadomymi opiekunami i obrońcami. Mają osobiste, emocjonalne związki z chronionym dobrem i z członkami społeczności. Rozwijają rytuały i obyczaje, stanowiące część kultury opiekuńczości.


Być może dlatego właśnie, dobro wspólne oferuje tak wywrotową metafizykę. Żąda od nas przyjęcia bogatszej definicji wartości, niż oferowana przez rynek. Żąda od nas przyjęcia szerszej koncepcji gospodarki, niż Produkt Krajowy Brutto. Żąda od nas, abyśmy się przyznawali do takich form wartości, które wykraczają poza rynek i jego wycenę.


Tradycyjnie rozumiana gospodarka skoncentrowana jest na „tworzeniu dobrobytu” i „eliminowaniu niedoboru”. Ale tak naprawdę zajmuje się jedynie takim rodzajem dobrobytu, który ma nalepkę z ceną i może być sprzedany na rynku.

Jedyny problem ze standardową ekonomią jest ten, że nie ma ona za dużo do powiedzenia na temat wielkich zasobów wartości nie opatrzonych nalepką z ceną (stąd desperackie dążenie do wyceniania wszystkiego w pieniądzu..).”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz